sobota , Marzec 22 2025
Home » MUST HAVE - musisz to mieć » Lavertu -cudowny puder, który pozwoli zachować opaleniznę na dłużej

Lavertu -cudowny puder, który pozwoli zachować opaleniznę na dłużej

Kobiety dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to te, które nigdy się nie opalają i są dumne ze swojej alabastrowej cery, a druga to te, które uwielbiają być muśnięte słońcem. Lubią gdy ich skóra ma delikatnie brązowy kolor, a efektu naturalnej opalenizny szukają w różnych kosmetykach. Oczywiście zarówno w jednej, jak i drugiej grupie są skrajności. Dziewczyny, które mają za jasne twarze, te które je za wszelką cenę chcą wybielić, czy wręcz pomalować jak gejsza na biało. No i dość liczna grupa pań, które dobierają za ciemne podkłady, używają za dużo bronzera (i co gorsza używają go w niewłaściwych partiach twarzy) i nie mają umiaru w korzystaniu z solarium, a na naturalne słońce wychodzą bez filtrów. Mocna opalenizna wyszła już dawno z mody, ale zgadzam się , że skóra DELIKATNIE muśnięta słońcem wygląda zdrowiej.

Znalazłam  dla Was złoty środek – kosmetyk o nazwie LAVERTU TERRE de SOLEIL czyli, jak określa ją producent – słoneczna ziemia. Nie potrafię jednoznacznie zakwalifikować tego produktu jako puder, bo nie do końca nim jest. Z całą pewnością nie matowi skóry, a raczej ją rozświetla w sposób bardzo naturalny. Delikatnie ją również brązowi, dając  właśnie efekt skóry muśniętej słońcem. Intensywność rozświetlenia i słonecznej opalenizny regulujemy same. Otóż im więcej kosmetyku użyjemy tym mocniejszy efekt uzyskamy. Na początek proponuję muśnięcie 🙂 Od ilości produktu jaką naniesiemy na skórę zależy też poziom krycia. Nie ma jednak obawy, że zrobimy tzw. maskę, produkt ma bardziej kremową konsystencję niż zwykły puder (to dzięki zawartości oleju jojoba i masła karite) co sprawia, że wchłanie się jak krem i idealnie stapia się ze skórą, jest praktycznie niewidoczny i co najważniejsze efekt utrzymuje się przez wiele godzin. Skóra wygląda na gładszą i muśniętą słońcem i nie jest przy tym obciążona nadmiernym makijażem.

Słoneczna ziemia ma jeszcze jedną niepowtarzalną zaletę – dodatek witaminy E, magnezu, krzemianów i skrobi kukurydzianej sprawia, że produkt ten nie tylko upiększa, ale również odżywia i regeneruje naszą skórę. Nie zatyka porów i skóra nawet pod kilkoma warstwami tego produktu może swobodnie oddychać.

Lavertu terre de soleil dostępne jest w 3 odcieniach, do których określenia użyto cyfr 1,2 i 3. Uwaga najciemniejszy kolor ma najniższy numer! Kolor nr 1 jest bardzo ciemny, przeznaczony dla kobiet o bardzo ciemnej karnacji. Kolor nr 2 wg producenta przeznaczony jest dla każdego typu i kolory skóry, natomiast kolor nr3 wg producenta oczywiście stworzony został dla kobiet o jasnej karnacji. Ja ma ciut odmienne zdanie. W mojej opinii Panie o alabastrowej czy porcelanowej skórze nie znajdą w tej ofercie koloru spełniającego ich oczekiwania i zaspakajającego ich potrzeby. Nawet najjaśniejszy kolor będzie dla nich stanowczo za ciemny. Kolor określany mianem najjaśniejszego ma odcień przez innych producentów kosmetyków klasyfikowanego jako natural beige (w ofertach innych firm ten kolor jest mniej więcej w połowie gamy -znajdziemy zarówno podkładu/pudry o ton lub 2 jaśniejsze jak i ciemniejsze – mówię tu o typowej kolorówce dostępnej na naszym rynku składającej się z ok.5 odcieni) Panie o bardzo jasnej karnacji przeważnie mają problem z doborem podkładu -zazwyczaj wszystkie są za ciemne i muszą się sporo naszukać zanim znajdą ten odpowiedni – z tej gamy kolorystycznej nie będziecie niestety zadowolone. Mój odcień skóry do najjaśniejszych nie należy i lavertu nr 3 zimą, przy nałożeniu 2-3 warstw wyraźnie odcina się od szyi.

Pędzelek załączony do pudru jest dość mały i sztywny przez co nadaje się tylko do wykończenie w okolicach płatków nosa, czy oczu. Musimy więc zaopatrzyć się w duży, okrągły pędzel.

Słoneczną ziemię aplikuje się w specyficzny sposób. Kręcimy pędzlem kółko w puderniczce i to jest nasza „porcja” na połowę twarzy. Zaczynamy nakładanie od kości policzkowych (tu musi być największa intensywność koloru, poza tym i tak będziemy zaraz modelowały kości:) ) i kolistymi kuchami rozcieramy produkt na pół czoła nosa i brody. Nakładamy kolejną „porcję” i powtarzamy wszystko na drugiej kości. Małym dołączonym pędzelkiem dopracowujemy tzw. trudno dostępne miejsca, czyli wspomniane już okolice oczy i nosa. Pierwsza warstwa nałożona i na tym możemy poprzestać lub aplikować dalej ale każda następna warstwa spowoduję, że uzyskamy efekt lepszego krycia, ale również nasza skóra będzie się robiła coraz ciemniejsza.

Produkt jest dość ekonomiczny, jeżeli nie chcemy używać po naście warstw za każdym razem 🙂 Przy 2-3warstwach i codziennym stosowaniu starcza na ładnych kilka miesięcy. Kosztuje około 120zl.

A jak prezentuje się na skórze oceńcie same.