Pamiętacie wielki telewizyjny hit, który 17 lat temu zgromadził przed telewizorami całą Polskę, myślę o formacie Big Brother? Ja doskonale pamiętam pierwszą edycję, z kolejnymi jest u mnie już trochę gorzej, ale opowieści o perypetiach Gulczasa, Klaudiusza, Manueli i całej reszty gościły wówczas na moich szkolnych korytarzach codziennie. Pamiętam, jak krótko po tym jak zaczęłam pracę w Tvn wysłano mnie na zdjęcia do programu, w którym bohaterami byli właśnie pierwsi mieszkańcy polskiego domu Wielkiego Brata. Opowiadali co u nich słychać kilka lat po zakończeniu show. Ja, kiedyś wierna widzka (miałam naście lat w trakcie emisji) i oni, Ci których wtedy „podglądałam”, razem wspominamy podczas malowania. Mija ponad dekada i program wraca na ekrany naszych telewizorów, a ja jadę z ekipą programu „Co za tydzień” do obecnego domu Wielkiego Brata chwilę przed rozpoczęciem najnowszej edycji i wejściem do środka uczestników. Trochę Wam opowiem i pokażę.
Pierwsi z ideą domu Wielkiego Brata zmierzyli się Holendrzy, to tam, w 1999r. powstał format i na jego podstawie w innych krajach stworzono analogiczne projekty. Nie wiem czy wiecie, ale to właśnie w Polsce w 2019 roku po raz pierwszy w historii programu wykorzystano prawdziwy dom. Do tej pory aranżowano na przestrzeń mieszkalną hale. Potrzebna jest bowiem ogromna przestrzeń, nie tylko dla uczestników programu, ale również na zaplecze techniczne, reżyserki, pomieszczenia produkcyjne itp. Podwarszawski dom ma powierzchnię ponad 600m2 + 500m2 ogrodu.
Do dyspozycji mieszkańców są 2 sypialnie z łazienką i balkonem z jakuzy, przestronna kuchnia, jadalnia, salon z telewizorem (a raczej monitorem, bo mieszkańcy nie mają przecież dostępu do informacji z zewnątrz, będą tam oglądać eliminacje), przestrzeń do relaksu i basen. Mieszkańcy mają również pomost nad prywatnym jeziorkiem i ogród.
W domu w wystrój wnętrza wkomponowanych zostało aż 67 kamer (obsługiwane przez tylko 2 operatorów) i mikrofony. Położono 15km kabli, w każdej minucie przy produkcji show pracuje ok 120 osób, aby widzowie mogli „podglądać” mieszkańców 24h na dobę. Kamery już po kilkunastu minutach przestają rzucać się w oczy, więc zapewne mieszkańcy dość szybko o nich zapomną.